Kryminalny zgon?

 Łatwo być szydercą, jednak dużo trudniej o konstruktywne rozwiązanie problemu.

      - Mariusz Zielke

Wpadam w stupor ilekroć mam do czynienia z literaturą kryminalną, odnoszę coraz większe wrażenie że autorzy wybierają miejsce spotkań, obmawiają plan działania i piszą niemal tę samą fabułę, widoczne jest tylko miejsce akcji, różnica w postaciach, imiona nadawane bohaterom, reszta się zlewa. Przykro mi że czytając kolejny kryminał wpadam w tę samą książkę która różni się nazwiskiem autora, geneza i prawdopodobieństwo historii jest spójna, wiadomo co czyni kryminał i ten gatunek literacki, morderstwo, ofiara, dochodzenie, śledztwo, do tego jednostki policji, świadkowie, dochodzi między innymi ta sama wersja zdarzeń czyli intryga, matactwo, zmowa milczenia, wątki niby ciekawe a każde układają się tak samo, zaczyna wiać nudą. Przeczytałam kilka kryminałów ostatnio, a uwierzcie mi że bardzo głęboko siedzę w tym temacie, nie chcę być nieobiektywna, ale to piąta książka z rzędu która niesie temat przemocy domowej, być może to teraz temat na czasie, bo od kiedy przeczytałam Marcela Mossa ; Już nikt mnie nie skrzywdzi ; wpadłam w studnie tych samych problemów, jak powyżej zaznaczyłam różni się książka autorem i miejscem zdarzenia a także imionami postaci, mielizna, bagno i zaczyna śmierdzieć tandetą. Jakby kopia, jakby kserem zaleciało, bo my czytelnicy często pragniemy tego WOW, płacimy za towar który obwieszcza wszem i wobec, obiecuje emocje i napięcie, takiego kopa wiecie, że noc nie przespana, a książka posiedzi długo w pamięci. A ja czytam i oglądam okładki tychże powieści ze zdziwieniem że tylko zmienia się szata graficzna, zupełnie jakby nastąpił brak pomysłów na fajną, ciekawą i interesującą książkę, jakby wszystkie prześcigały się tylko w rankingach najczęściej kupowanych książek, topki, statystyki, tabelki górują wykazując szacowny wynik sprzedaży, bo popyt rośnie, bo chodzi o sprzedaż, każdy autor chce być w tej najgorętszej dziesiątce najbardziej branych, znanych i docenianych autorów, ale to jest szmelc, chłam i tandeta za którą my czytelnicy ponosimy koszty. Dla autora najważniejsze to wydać książkę, posłać kilka zdrowasiek by została pozytywnie odebrana przez czytelników, recenzentów, bookstagramerów, by nie tylko została zlaikowana największą ilością kciuka w górę i serduszek, ale dla wydawnictwa by została sprzedana w ilościach nadprogramowych. Gubi się styl, charakter, pazur, rzemiosło, byle pisać, sprzedać i zarobić, dziwi mnie postawa innych czytających którzy uwielbiają polecać i ubóstwiać dzieła tych co piszą bo piszą, dziwi mnie że wydawnictwa przymykają oczy na prostotę i byleco, ale władzę ma ten co posiada pieniądze.  Czy utknęłam w tej prostej genezie pustego przekazu, kiedy morderstwo staje się modne? kiedy prześcigane są najnowsze metody zabijania, dla mnie? upodlenie, podane na tacy frazy o bulwersującej jednostce gnijących wnętrznościach które nas mają zmotywować, podniecić, udobruchać że skoro fabuła jest miałka, to chociaż gnilne ciało odda nam w rekompensacie zadośćuczynienie? czemu ma nam to służyć? Tak po prawdzie to tylko kilka nazwisk nadaje się do przytoczenia by nie spalić reszty na panewce, osoby które piszą ciekawie, interesująco potrafią przenieść nas, czytelników w obszary wyobraźni, gdzie pomimo dramatu jaki toczy się w fabule potrafimy obcować z przyrodą, poznawać miejsca, ludzi, tradycje, zobrazować wątki tak by były spójne z dialogami, bawimy się zagadką wskazując na mordercę, jakże cieszymy się zwrotami akcji, sensacją która goni kolejne scenerię i brawurę. To jest kunszt, dojrzałość autora by potrafił wyjść spoza ramy, pokazać coś więcej niż to co inni, są tacy co potrafią każdą książkę zupełnie inaczej zaprezentować, a każda z nich jest niesztampowa i niebanalna, dlatego chce się po nie sięgać. Reszta to wyścig szczurów o dobre słowo, promocje, sprzedaż. To jest to samo co z nazwiskiem, jeśli obgadują to niech mówią, byleby nazwiska nie przekręcali. Tutaj prawo jest podobne, ale jak długo wytrzyma cała rzesza tych cierpliwych czytających? Nadal będę szukała, tych ciekawych, lepszych, mocnych, a może to jest tak jak ze Stephenem Kingiem który był mistrzem horroru, dziś pisze poprawne kryminały które daleko odbiegają od gatunku, teraz znaczy się tylko nazwisko, zabawa słowem, piórem, bo już nic i nikomu nie musi udowadniać. A ja czekam w tym roku na wstrząs, konkluzję, na pogrom by coś ruszyło do przodu, bo mamy iść ku nowemu, dobremu, a nie cofać się kilka kroków w tył. 

Komentarze