Nim dojrzeją maliny.

 Cała przyjemność z takiego pomysłu kończy się tam, gdzie na miejsce marzeń wdziera się rzeczywistość.




; Nim dojrzeją maliny ;
Eugenia Kuzniecowa
Wydawnictwo: Znak

Każdy z nas ma takie miejsce na ziemi gdzie udaje się w chwili zwątpienia, ukrywa swoje troski przed światem, ucieka przed pytaniami, wątpliwościami, ucieka do człowieka pachnącego jabłkami, gruszami, malinami, wspomnieniami i dobrym słowem, gdzie tam podnosi się powoli do pionu, buduje swoją siłę, naprawia popsute, wpada na niesamowite pomysły, tworzy i kontempluje. To dom, pachnący świeżo skoszoną trawą, to gruchanie gołębi, to koty które snują się leniwie po ganku wlekąc za sobą tajemnice, to miejsce magiczne bo daje ukojenie, nadzieję, ale jest przychylne w kierunku przyszłości. Kiedy jedna niewiadoma układa się zagadkami, tak to miejsce wszystko niweluje, pokonuje bariery i jedna osoba która potrafi widzieć świat oczami tak czystymi jak daje światło dziewięćdziesięciolatki, zawsze sprawiedliwe oceniając, sprawia że lato staje się przygodą, zapachem, tkliwością i niespodzianką. 

Trzy siostry, do tego jeden z ojców który podrzuca Lusię, małą dziewczynkę. A każda z nich przyjechała do babci Teodory po to by ukoić skołatane nerwy, donosić ciążę, odnaleźć pytanie zasadnicze: być albo nie być, ten czy tamten, dylematy, kłopoty, problemy, kto ich nie ma? ale one mają i tylko jedną babcię, a także sad, z jabłkami, maliny które się rozrosły, dom który nagle dostojny zaczął się sypać, a także serce które daje schronienie dla: 
 
To przytułek dla tchórzy, których niesie nurt, ale nie wiedzą dokąd iść, chcą tylko na chwilę wyjść na brzeg i wyschnąć. Siedzimy tutaj razem, otrząsamy się.

Ale dom jest przystanią która znalazła Majka, zaręczona ucieka od miłości do innego, Lilka za to pragnie przeżyć to ostatnie lato przed wyjazdem na drugi koniec świata. Marta w ciąży bliźniaczej ukrywa tożsamość ojca. Wszystkie trzy pragną dla siebie lepszego życia, nadziei i wiary na lepsze jutro. Azylem taje się dom, tło i narracja, głosy echa przeszłości, tych co kiedyś tu żyli, obcowali, we wspomnieniach, pamięci która spoziera za fotografii, tych wszystkich już nie żyjących na których spoczywa kurz i przeszłość. Dom ukryty w gąszczu krzewów, zapachów, smaków, treli ptaków, tutaj czas się zatrzymuje a babcia łapie ostatnie chwile z wnuczkami i małą niespodzianką Lusią. Każda z nich jest inna, nie pokorna, wścibska, zabawna jak wszystkie zawarte tutaj historie, ubarwione, okrojone, zabawne i gorzkie, gdzie słychać śmiech i łzy, rozczarowanie miesza się ze szczęściem, tworząc relacje silne, nierozerwalne, pokazuje czym jest miłość bezwarunkowa, siostrzana, łączy je jedność, dzieli wszystko, charakter, osobowość, magiczne miejsce do którego wdziera się rzeczywistość, rysuje obraz ciemną kredką, nadając posmak żalu. Trzy bohaterki które muszą stawić czoła problemom, dylematom, co wybrać, kogo odrzucić, co doradza serce a co rozum.

Lato niesie posmak pierwszych polnych zbiorów, mam wrażenie że chciałabym tu i teraz zamknąć czas i zatrzymać go, uwięzić w słoiku i schować na gorsze dni, taki talizman na słotę jesienne dni, które nadejdą zanim się obejrzę, ale póki mogę to czerpię radość jak garściami, podjadam kiście czereśni, nie mogąc nadziwić się ich smaku, koloru, zapachu, tak jak truskawek czy innych owoców. Kocham tę porę roku, kiedy słońce wysoko w zenicie cieszy mnie promieniami słońca, pomimo iż uciekam przed ukropem to zawsze lato daje pomimo wszystko ukojenie od zimna i roztopów, można długo siedzieć na tarasie swojego wymyślonego domku i leniwie odliczać czas, chwile, ulotne jak motyle, cieszyć się tu i teraz, bo zawsze wszystko sprowadza się do jednego:

Dzisiejsze problemy sięgają Zenitu, są pępkiem wszechświata i zabierają nam przestrzeń kosmiczną, spokój, trawią nerwy, szarpią struny nostalgii, jutro odchodzą w zapomnienie, są groteską o której nie warto pamiętać i zawracać głowę. Świat się zmienia z szybkością światła. 

Powieść magiczna, nostalgiczna, ciepła i odrywa mnie od codziennych zmartwień, obowiązków, przenosi w świat wsi gdzie króluje dom, babcia taka jak moja we wspomnieniach, siedząca na ganku, wypatrująca jutra...dom który niesie ciepło, spokój, sad z uginającymi się jabłonkami od owoców, grusz i śliw, ukojenie...bezpieczeństwo, a także królujący zewsząd babiniec. Dom jest misterium, opoką która przygarnia wszelkie przybłędy, daje schronienie, ale także tłamsi, staje się ucieczką i niewolą, bo ofiary wolą ich ściany które traktują jak mury obronne i fortece, od pokazania własnej charyzmy, siły, osobowości, tego pazura. Na szczęście każda z nich wychodzi obronną ręką i bierze byka za rogi, otrzymuje siłę od otaczającej matki natury, babci Teodory która sypie radami z rękawa jako dobra wróżka, a może czarownica? Jak potoczą się nie tylko losy sióstr ale rodziny? Czy ten dom będzie zawsze stanowił opokę i ucieczkę a także schronienie?
Na letnie wieczory, bezsenną noc, na depresję, na dobre samopoczucie, do lemoniady, a nawet z komarami, do poduszki, do poczytania ot tak, po prostu...by odetchnąć, a także by pomyśleć...polecam. 






Komentarze