I co nam pozostało.

 „Czy to nie przyjemnie, że jest tak dużo rzeczy, które jeszcze poznamy? To właśnie sprawia, że ja się tak cieszę życiem... świat jest taki ciekawy... Nie byłby taki ani w połowie, gdybyśmy wszystko o nim wiedzieli, prawda?”

Lucy Maud Montgomery, „Ania z Zielonego Wzgórza”.


Pragnę poruszyć pewną myśl, temat, a może to popchnie do ogólnej dyskusji która sprawiła że zatrzymałam się i zastanowiłam, bo: czy jest nad czym się uprawiać, sami się przekonacje. 
Kiedyś tam ktoś zarzucił mi ( może faktycznie), że żyjemy w czasach analiz. Ci co zajmują się pisaniem pragną pogłosu, poklasku, hołdu, wielkich pieniędzy, uwagi, posiadania  królestwa, nie od dziś wiadomo że królem jest tylko jeden autor i raczej nie wygląda na to by się to zmieniło, a miejsce zastąpił ktoś bardziej godny i szanowany. W końcu na tym etapie walka o tron toczy się zawile, co mnie zaczęło męczyć. Męczyć i zanudzać. Zastanowiło mnie to otwarcie, do jakiego stopnia autorzy swoich powieści i tutaj chylę głowę w kierunku gatunku - kryminał - są zdolni do poświęcenia uwagi czytelnikom na tyle by wywlekać w swoich powieściach krwiste szczegóły zbrodni jakże doskonałej, chociaż świadomi jesteśmy że takowa nie istnieje. Ale no cóż, przytoczę słowa słynnego Zodiaka :

Lubię zabijać ludzi, bo to świetna zabawa. To zabawniejsze niż polowanie w lesie na dzikie zwierzęta, bo człowiek jest najniebezpieczniejszym ze wszystkich zwierząt. Zabijanie dostarcza mi najbardziej ekscytujących doznań. 

Odnoszę wrażenie że każdy ściga się, rywalizuje o przykucie uwagi i biorą wszystko na tablicę podpisując: ; tabu ; wywlekanie wnętrzności było miarą absolutną, godną tejże uwagi, zachwycającą wręcz, jeśli nie z najlepszych podniet. Nic tylko brać. Słabe, powiadam Wam, przeczytałam masę kryminałów, i czego tam nie było, mordy na cztery strony świata, z kulturą i bez, z powinszowaniami i bez nazewnictwa, patroszenie ciał jak kurczaka, nadziewanie, odzieranie ze skóry, podpalanie, kanibalizm...czytam i zarówno jak wymyślony śledczy ścigam udręczonych pasją, obsesją rządzy krwi morderców, ślęczę nad stołem patologa dowiadując się o skutkach tragedii zaistniałej, pytam się po co to, po to bym się bała, dowiedziała jak wygląda każdy proces prowadzenia śledztwa, na jakiej podstawie wnioskują, z czym się odnoszą, dochodzę do wniosku że coraz więcej jest nasyconej brutalnością fabuł które niby mają na celu nasycić nas czytelników które potem oceną naszą - recenzentów - blogerów -  vlogerów, bookstagramerów - youtouberów, itp:  mają być pozytywne opinie, oklaski, stawianie pomników czy wręczanie medali choćby z kartofla. Dla mnie to tak nie działa, pamiętam jak wchodziłam w kryminały powoli, jak uwodził mnie, jak kokietował, jak rozkochiwał, jak kusił swą powolnym wątkiem, jak pieczołowicie poznawałam wszelkie poszlaki, kolejne kroki, czym charakteryzowali się bohaterowie, dzisiaj mam wyłuszczone, podane na tacy wszystko, nie muszę czytać książki, wystarczy prolog by wiedzieć co się wydarzy w dalszej części powieści, czy zajrzysz do epilogu i masz skrót wydarzeń z książki, dziękuję, bo na tej podstawie będę bazować, po co dalej się męczyć, przechodzić katorgę w postaci szczegółów, ten skrót jest wystarczający, nawet the best, bo dla recenzenta który bierze kasę jest ściągą, dla mnie to nie wypał.  Czy ten schemat jest budujący? Nie! Dziś w dobie rozwijającej się mega kariery kryminalnej autor jest w stanie dosięgnąć dno dna - tabu - by jego powieść zyskała rozgłos, sięgnęła zenitu, osiągnęła najwyższy stopień w rankingu tych najbardziej poczytanych. Fantazja tychże autorów jest niesamowita, pobudza owszem mą wyobraźnię, lecz coraz bardziej mierzi, szczegóły, wyjaśnienia, brutalizm który wylewa się uważając go za istotę już nie tylko kryminału, ale dobrego thrillera, hacząc o grozę, to przecież powiecie kilka gatunków, ale kto biednemu zabroni bogato żyć? Autor jest mistrzem kamuflażu, większość jego powieści bazuje na fikcji, i może doprowadzić do niesamowitych fatamorgan, a nawet bacząc na kurtuazję fantasty, mogą tworzyć, lepić, wchodzić w buty bohaterów, zmieniać wątki, fabułę, treść, bawić cię nią, wprowadzać zmiany, budować tezy, tło i obraz, po to abyśmy zachłysnęli się na końcu dziełem, które w recenzjach jest opisane jako ; godne polecenia ; Dziś uciekamy się do twierdzeń, że autor szuka właściwej dla siebie drogi, bada teren, doświadcza, a to oznacza że często ci którzy pisali w gatunku kryminał, sięgają po literaturę obozową, piękną, sensacyjną, wchodzą w narrację kobiety, pragnąc ją zrozumieć, nadać wymiar, głębię, kto nas kobiety zrozumie, jak my same mamy z tym problem? Czy nie lepiej takich radykalnych zmian, zostawić wszystko tak jak jest, być tym kim się jest, czy musimy czytać o butwiejących zwłokach i szczególnie skupić uwagę na odrażających cyklach gnilnych? Pamiętam że Wojtek Chmielarz bardzo mnie zaciekawił w swym cyklu z Jakubem  Mortką, tam nie było morderstw przesyconych brutalnością, a czytałam z zapartym tchem, tak samo u Roberta Małeckiego i wielu by wymieniać, by zdać sobie sprawę że reszta czepia się wszystkiego by nie utonąć. Jak zatem udaje się Mrozowi zawsze wyjść w czołówce bez takiej rzezi? Po kilku takich bestialskich powieściach, mam w sobie pokłady nie smaku, obrzydzenia, zniesmaczenia, uciekam by zaczerpnąć równowagę w powieściach obyczajowych czy historycznych. To tak samo jakby czytało się powieści obozowe, zmieniają się tytuły, postacie zmieniają nazwiska i tylko tyle, każda historia opisana przez autora jest tą samą powielaną po wielokroć. Zaczyna to nużyć, nudzić, a nawet odczuwa się silne torsje, gdyż przeczytana podobna książka staje się setną i tą samą, nie wnosi nic nowego, ciekawego, czasem aż czytałam i nie dowierzałam że przecież ja podobne wątki czytałam w poprzedniej i kolejnej. Gdzie odnaleźć równowagę? Może należy rozgraniczyć kryminał , a drugiemu nadać przydomek mocny kryminał, będzie wiadomo co dla kogo, będzie wybór, łatwy wybór. Ale czy mnie to oceniać, każdy przecież szuka dla siebie właściwej lektury, jedni pałają mocnych wrażeń, inni lubią stagnację, ja wolę wypośrodkowane środki z zachowaniem bezpieczeństwa. Lektura dla mnie ma być przyjemna, dosadna, z jajem, ma mi dać zabawę, odskocznię, doprowadzić do tego że czytać będę z zapamiętaniem, z obsesją, z lękiem że już się kończy, że będę ją pochłaniać, powoli trawić, bawić a jednocześnie będzie wymagająca, słyszałam opinię osób ; zaczytanych ; że skoro potrafimy wyrażać opinię w socjal mediach o przemocy, brutalności z jaką spotykamy się na co dzień, dlaczego potrafimy chłonąć takie powieści z użyciem wszelkich szczegółów różnych stron, prowadzonych spraw gdzie to daje łatwy przykład jak można stać się zabójcą. Czy ktoś to sprawdza, weryfikuje? Wydawnictwa zacierają ręce, bo widzą szybki kesz, zarobek, a jeszcze wpłyną na zmianę fabuły bo przecież oni też mają wiele do powiedzenia prawda? Czy gdzieś jest koniec tego szaleństwa? A może ono wypełzło na ulicę? Kochając ten gatunek literacki chciałabym żeby tej przemocy było mniej, aby opisy ich nie raziły tak bardzo mojej wyobraźni. Dziękuję. 

Komentarze