Teatr niewidzialnych dzieci.


 Żyjąc w społeczeństwie skumulowanym na problemach życia codziennego, o takim paradoksie czym jest DOM DZIECKA nie pamiętamy lub przypominamy sobie w tedy kiedy nadchodzi nagła potrzeba niesienia pomocy. Taki jest ten świat złożony z kart, gdzie niesiemy pomoc i taki w którym żyjemy nie świadomi że:

'' Dom to miejsce, gdzie dusza rozbiera się do naga. Dom to miejsce, gdzie można zdjąć maskę i dać się domowi pogłaskać po policzku. Dom kołysze do snu. Dom nie ocenia, nie rozlicza, dom kocha bezwarunkowo i bezinteresownie. Tylko dom tak kocha który posiada osoby kochane. Jeśli jest prawdziwym domem. ''

 A który rodzic nie pragnie dla swojego dziecka tego co najlepsze, bezpieczne, otaczając miłością, opieką, stojąc na straży jego potrzeb, nie raz stajemy w szranki z super bohaterem. Jednak są takie miejsca, prawie dla reszty świata zapomniane i Boga, gdzie codzienność niemal jest walką, jest tęsknotą za utraconymi rodzicami, za marzeniami, za bliskością, zwykłą empatią, pozostawione jak liczba statystyczna, jak ktoś bez wyrazu, cielesności, borykającymi się z ułomnością, chorobami, z uśmiechem od święta, niby w śród podobnych, takich samych, a jednak z brakiem indywidualizmu, mając tyle cioć i wujków, pokoi, popsutych zabawek, walcząc o swoje, pokonują swoją drogę ku dorosłości. 

Marcin Szczygielski ( wydawnictwo: Latarnik ), w swojej powieści '' Teatr niewidzialnych dzieci '' bardzo śmiało opisał losy chłopca, który na poczet książki stał się narratorem, opisującym swoje życie, od chwili kiedy to przyszedł na świat, a był to rok 1971, w Katowicach, gdzie jako mały berbeć nie miał możliwości nigdy poznać swoich rodziców którzy zginęli w wypadku samochodowym. Potem opiekowała się nim babcia do póki nie zachorowała i zmarła zostawiając Michała w raz z kilkoma zdjęciami na świecie. Od tamtej pory stał się wychowankiem  Domu Małego Dziecka w Rybniku, potem przeniesiony do ; Młodego Lasu ; w Siemianowicach Śląskich, gdzie poznał rytuały dnia powszechnego, pokochał wychowawczynię panią Jolę, która była dobra, opiekuńcza, wszystkie dzieci traktowała jednakowo, miał swojego przyjaciela - Kiwaczka, cierpiącego na chorobę sierocą, i kilku chłopaków z którymi spędzał czas po szkole. Michał bardzo lubił galaktykę i wszystko to co było związane z kosmosem, ciekawiły go książki Lema, a ukochanym bohaterem był  Mirosław Hermaszewski, pierwszy i jedyny w dotychczasowej historii Polak, który odbył lot w kosmos. Jak to jednak w życiu bywa, nic nie jest trwałe, i nic nie jest dane za na zawsze, o czym przekonał się chłopiec, który odkrył któregoś dnia że ciocia Jola zniknęła, a tym samym Kiwaczek. Jakim było szokiem, kiedy dowiedział się że Kiwaczka zabrała rodzina, a ciocia dostała lepszą pracę w innej placówce. Michał tak bardzo się załamał, zobojętniał, poddał się, trafił tym samym do szpitala psychiatrycznego. Ile było zachodu by można było go wyciągnąć z marazmu, ile czasu i poświęceń ze strony pani Joli, by wyciągnąć chłopca ze świata którego sobie zbudował w wyobraźni. Tam poczuł się jak w bańce hermetycznej, spokojnie dryfując po drogach mlecznych, mając u boku i utraconych rodziców i babcię, a także kochaną ciocię i Kiwaczka. Kiedy z Michałem było już na tyle dobrze, został zabrany do ; Dębowego Lasu ; pod Lublinem, gdzie kolejnym zjawiskiem który wprowadził chłopca w zdumienie był fakt, że wychowanków jest tylko jedenastu dzieci, a każdy ma swój pokoik, że ten Dom Dziecka jest inny, osobliwy - pomimo nazwy - posiada ogródek, galerię, aulę, fajne towarzystwo które opiekuje się sobą wzajemnie i panią dyrektor, która jest super ciocią, a także konia Kalosza i Mechanicznego Dziadka. Pamiętajmy że to jest rok 1981, gdzie w Polsce rządzi partia komunistyczna, gdzie rozdmuchało się ZOMO, które wyłapywało kogo chciało, gdzie pałowanie stanowiło chleb powszedni, a czarna wołga była postrachem nie tylko dziecięcych koszmarów, a rzeczywistością, kolejki za towarem to nie był black week, a szara codzienność która ustawiała ludzi za chlebem i innymi produktami kupowanymi na kartki, kiedy to pojawiła się Solidarność nie znana, a jak dobrze się zapowiadająca, dająca nadzieję i wiarę na odrodzenie się Nowej Wolnej Polski, gdzie utworzony związek zawodowy miał uwolnić od reżimu toczącego się od lat w kraju. Hasła typu: ; Dobro narodu najwyższym celem partii ; lub ; Wszystkie siły dla socjalistycznej ojczyzny ; w tym czasie do ; Dębowego Lasu ; zawitała nowa osoba - Sylwia. Głowa pełna marzeń, zapowiadająca się artystka , kolorowy ptak, postanowiła wystawić sztukę w raz z dziećmi o NIEWIDZIALNYCH DZIECIACH. Bo kim one są w rzeczywistości, osobami z ponurymi historiami, nie kiedy bardzo bolesnymi, od których reszta świata odwraca głowę, Sylwia pragnęła za pomocą kolegów ukazać ich takimi jakimi są, dziećmi które czekają, marzą, czują. Sztuka miała ukazać się 13 grudnia 1981r. lecz tego dnia...zapodziała się ciocia dyrektorka, a sztukę postanowiło towarzystwo zaprezentować w Lublinie...Jakim było wielkim szokiem i nie dowierzaniem kiedy zamiast Teleranka, facet o ptasim pyszczku, rozpoczął przemowę, a w Lublinie przejeżdżały czołgi. Jak zakończy się ta historia, czy uda się młodym aktorom wystawić sztukę? Jaki miał być cel i idea tego przedstawienia, a dokąd zaprowadzi morał? Czy Michałowi uda się odnaleźć dom?

Dzieci mają wręcz cudowną moc, aby zmieniać się we wszystko, w co tylko zapragną.

Jean Cocteau

Powieść którą prezentuje autor, ukazuje żywą, plastyczną wyobraźnię przelaną literami na papier, jest szczegółowo zobrazowane życie w placówkach, gdzie jak ją pozywano często ; bidul ; ukazane kłopoty, radości, z czym się mierzył nasz bohater, pełen wrażliwości, chęci bycia tylko lub aż, kochanym, zauważonym, te niesamowite  uwiarygodnione portrety dziecięce, dają dużo do myślenia, łapią za serce i wyciskają łzy, bo czym jest mały jeszcze nie ukierunkowany, nie ukształtowany człowiek, jego wizje świata, otoczenia, wartości. Pełna empatii, ciepła, jak tylko Szczygielski potrafi pisać lekko, płynnie, wciągająco, podkreślić tematy ważne na ważkie, tylko on umie usadzić dosłownie człowieka i pozwolić mu pobudzić fantazję do działania. Bardzo mnie wzruszyła historia Michała, ile jest takich Kiwaczków, dzieci, gdzie ich mikre pragnienia są groteską, może nawet i fanaberią wymyśloną na poczet własnych potrzeb, smutna opowieść o chęci posiadania drugiego człowieka, o przyjaźni, więzach nie koniecznie rodzinnych, ale też jest komiczna, przeplatana dowcipem i humorem. Autor tym samym swoich czytających podopiecznych zabiera w daleką przeszłość by pozwolić im zajrzeć w realia Polskiej minionej i poczuć egzystencję tamtych lat.

 Bo tam, gdzie nie ma dzieci, brakuje nieba.

Algernon Charles Swinburne


Komentarze