Na miłość Boską!


Lubicie komedie? Sięgacie po tego typu powieści? Lubicie się śmiać, odlatywać w świat fikcji, puszczać wodzę fantazji, zalewać się łzami, na szczęście nie rozpaczy, a śmiechu? Przebywając w naturalnym środowisku dla mnie skomponowanym z literatury kryminalnej i nie tylko, Malwina Ferens zaskoczyła mnie i to bardzo pozytywnie, ; Na miłość boską!; stało się pozycją która sprawiła że z całą pewnością sięgnę po kolejne książki tej autorki. 

''Wacławie, ciasteczko?

-Kruche? - odezwał się senior.
-Kruche, ale bez przesady.
-To daj, zobaczymy czy mój klej do protez wytrzyma.
-Ufam, że wytrzyma ...''

Z trzech Wrocławskich Kościołów giną rzeźby, pod przykrywką tychże kradzieży zostają odkryte inne skradzione rzeczy, jak brewiarz, klucz i książka z intencjami. Zostaje wszczęte dochodzenie, komisarz Aldona Dzik pracująca w Wydziale Dochodzeniowo - Śledczym, postanawia zająć się sprawą. Przy okazji kuria zleca prywatnemu detektywowi Bożydarowi Kluzickiemu sprawę, przy okazji wystawiając jako ogon swojego sekretarza arcybiskupa, księdza Wiktora Oleandra. Przypadkiem dochodzi do nieoczekiwanego spotkania pani komisarz z detektywem, gdzie poniewczasie postanawiają wspólną współpracę w raz z siostrzeńcem detektywa - Mariuszkiem i jego szczurem Temistoklesem, który jako pasjonat historii, dokopuje się do czasów Jana Henryka XI, gdzie jego syn Jan Henryk XV pojął za żonę Angielkę, Marię Teresę Cornwallis - West, zwaną później Daisy. Pozostawiła po sobie sznur drogocennych pereł, gdzie prawdopodobnie został zrabowany podczas Drugiej Wojny Światowej poprzez Hansa Dietricha i Karla Hanke z zamku Książ w Wałbrzychu. Chłopak zachęcony do potajemnej współpracy, prosi sąsiadkę która jako profesor historii, mająca dostęp do biblioteki wydziałowej Instytutu Historii, tam odnajduję książkę z której to wyleciały listy Dietricha pisane do swojej narzeczonej, a także odkrywa mapę która ukazuje kanały Wrocławskie. Cała trójka postanawia wybadać teren, nie palcem po mapie a jednak uzbrojeni w latarki, postanawiają przekonać się czy skarb faktycznie istnieje, a oni go odnajdą. Na miejscu dochodzi do niespodzianki, zastają nikogo innego jak ukochaną, przemiłą i sympatyczną starszą panią, sąsiadkę w roli głównej, z kilofem w ręku. Nikt z nich nie mógł przypuszczać że za chwilę wpadnie na nich nie kto inny jak sekretarz arcybiskupa. Popijając kawkę, każdy z nich dodaje od siebie swoją prawdziwą historię która ich skłoniła do nie codziennego odkrycia, czyli pustego sejfu. Dlaczego sąsiadce tak bardzo zależało na perłach, co z tego by miał ksiądz gdyby skarb trafił w jego ręce? Czy maślane oczy i wyobraźnia pani komisarz z pechowym detektywem, popuści lejce fantazji i dojdzie do czegoś więcej? Idąc dalej, nasi bohaterowie udają się na randkę gdzie Bożydar upuszcza bilety, goniąc je natrafia przypadkiem na...

By nie spoilerować, a pozostawić to co najciekawsze, co stanie się wisienką na torcie, dodam od siebie że zaskoczyła mnie powieść, tak na pierwszy rzut oka, można by rzec banalna, oczywiście  staram si nie oceniać książki po okładce, lecz ona nie zdradziła ani nie zachęciła zbytnio do tego by po nią sięgnąć. Lecz co jest najważniejsze w niej to fabuła! Pełna zwrotów akcji, niesamowitych zdarzeń, ciepła a jednocześnie śmieszna! bawiąca i z humorem, znajdziecie wątki kryminalne, dochodzenie, napięcie które trzyma nerwy na wodzy z niesublimowanym wybuchem śmiechu, za który na szczęście nie odpowiadam, ani też nie biorę odpowiedzialności. Jedno wiem na pewno, jeśli pragnę czytać komedię kryminalne, w tym przypadku obyczajowe to życzę sobie takich więcej historii, a Wam polecam z serca powieść która Was zaskoczy, rozbawi, zaciekawi, oderwie od spraw codziennych, przeniesie w kanały, pod Odrę, na zamek Książ i nie tylko. 


Komentarze