Opowieść Podręcznej.

Dawno książka nie wprawiła mnie w osłupienie, w zdziwienie, w suport, dawno nie czułam straty czasu i choćby to był tylko pół dnia poświęconej chwili by przekonać się i dać szansę obrony, nie raz tak było i tego doświadczyłam kiedy akcja danej powieści odegrała się na ostatniej kartce dając upust emocjom, kiedy całe zło i przeświadczenie że już nic z tego nie będzie, kiedy czułaś że już się poddajesz, że każda kolejna strona, zdanie, akapit , to mordęga, że nic nowego, świeżego nie wniesie fabuła, a tu ZONG! Stajesz jak w ryta, jak zahipnotyzowana, doznajesz olśnienia, coś na kształt wielkiego WOW! Książka sie obroniła. Sztuką dobrego rzemiosła to bawić się słowem, zmieniać bieg zdarzeń, kto komu zabroni, tym bardziej artyście!
Tym razem mam nie zrozumiałą pracę Margaret Atwood, ( wydawnictwo Wielka Litera ), przekaz który mnie przerósł, czytanie ze zrozumieniem - to może boleć! w skupieniu, ale ta powieść obyczajowa, skrojona acz wystawiona w serialu, jest mocno przesadzona, przesłodzona, przelukrowana? I nadal nie wiem jak to spleć, by sens był i recenzja cała.

Freda jako główna bohaterka w swoich wspomnieniach żyła jak normalna kobieta, miała męża, córeczkę i dom, pewnie też i pracę. Jednak coś nastąpiło w jej życiu że znalazła się w tym miejscu gdzie jako służebnica Pana Domu, na którego mówiono Komendant, oddawała się ku chwale by zostać zapłodnioną. Żyje w zakazach, bez poczucia że jej ciało należy do niej, bo gdzieś tam czuje się oderwana od reszty jak o nich mówią Podręcznych. Ona może być równie stolikiem do kawy, jak i papierośnicą, w zależności od potrzeb Pana i Władcy i jego heretycznej żony która bacznie przygląda się kurzym okiem na ; stosuniek ; męża który robił to tak jakby wyrzucał krowięce łajno, dosłownie. Acz pewnie nie wszystko stracone, Komendant pewnego dnia zauważa swoją nałożnicę i wywozi ją do Klubu jak go nazywają by nie użyć nazwy Burdel, tam frywolne, niby wolne ; dziewice ; oddają się nie tylko pokusom, przyjemnościom, co spełniają obowiązek, czując się wyróżnione, obserwowane, wyuczone przez Ciotki jak być dobrą ; kurwą ; Tam Freda spotyka swoją dawno nie widzianą przyjaciółkę, chociaż i to słowo zostało przeze mnie usadzone w miejsce którego nie jest świadome swego istnienia, ta opowiada o życiu i takich tam, że wszystko miesza sie w tych groteskach, frazach, gubi wątki.


Można odnieść się do prostej erotyki która być możne jest sensem tej powieści, podniosłe tematy, z założeniem że narracja to typowa dywagacja, szukanie i dzielenie włosa na czworo. Stylistycznie jest rozpierzchnięta pomiędzy tu i gdzieś tam, obrazowo nie spójna, nie trzyma się tematu, linii, dawno mnie tak nie skopało, uważałam ze literatura obyczajowa to lekkie pióro, oblane w kulturę, gdzie nawet znajdziemy klasykę, gdzie jest prosta i złożona, tutaj mamy psychologię o której trudno pojąć nazwy działów.  Nie będę roztrząsać się nad tym co autorka miała na myśli pisząc tę książkę, co chciała przekazać, co dla niej było ważne, a dla mnie mało istotne. Nie czułam motyli w brzuchu ani tym bardziej porywów  i fanfar, nie poczułam niczego co by mnie zastanowiło, zaskoczyło, zatrzymało. Cała książka to ciągłe wracanie do przeszłości, to taplanie się w odmętach sentymentalizmu, które można uznać za osobliwe, ckliwe wręcz, lecz chyba nie o tym tutaj mowa. Z drugą częścią ; Testamentów ; dam sobie spokój. Nie chcąc bardziej zrobić jej krzywdy, ocenę pozostawiam Wam, ja pragnę czytać i odnosić się do książek które pozostawią ślad swego istnienia, do których z chęcią będę wracać, nawet wspomnieniach.  W skali od 1/10 daje 1.

Komentarze