Grand. W tym hotelu miłość odmienia ludzi.


 W pokojach hotelowych czeka na nas samotność. Obłęd, którego unikasz w życiu codziennym, powraca w hotelowych pokojach. Nęka umysł. Ludzie, których znajdują martwych w pokojach hotelowych. nie popełniliby samobójstwa we własnym domu. Pokojów hotelowych nie obchodzi, czy żyjesz, czy też umrzesz. Rano ktoś się zjawi i posprząta, niezależnie od tego, co zrobisz. Uzupełni zapasy w minibarze, zaściele łóżko, pozbiera zużyte chusteczki i trupy...

                                                          Neil Gaiman

Hotel staje się domem kiedy potrzebujesz schronienia, staje się tą namiastką pozostawioną w domowych pieleszach, daje komfort i go zabiera, chroni przed chłodem, nadaje ciepła, integruje i spaja, kryje w swoich pokojach tajemnicę zasnutych kotar, za nimi kryje się świat ludzi w nim przebywających, tych którzy szukają wytchnienia w drodze do, i tych samotnych którzy ukrywają się od, tych cierpiącychasssssz i tych zakochanych, tych uciekających i tych wracających. Hotel Grand Sopot skrywa wiele legend, osób sławnych, tych których się ceniło, tych od których chciałoby się uciec, karty historii na których wpisały się losy, odmieniły ludzkie życia, stało się miejscem kultu, zmienionymi wydarzeniami, gdzie na tle pojawiła się miłość, szacunek, zrozumienie i pokora. Te cechy łączą ludzi którzy w tym samym czasie pojawiają się w przybytku prestiżu, sławy, blichtru. Przemiana która dotyka naszych bohaterów oznacza jedno - kochaj i być kochany. Wzajemność, poszanowanie, intymność, dusza, to wszystko znajduje się na wyciągnięcie ręki, wystarczy zatopić się w zmysłowość słów autora. 

Dawno nie szybowałam gdzieś powyżej dobrej prozy. Zawsze ona ścierała się z podobnymi do siebie historiami, kryminały stały się typową fabułą z morderstwami i ofiarami w tle. Obyczajówka stała się dogmatem długich wieczorów i zapragnęłam przeczytać coś więcej, szerzej, bardziej wniknąć i zatopić się tak aby świat i rzeczywistość zniknęła na chwilę. Jaka byłam zła, kiedy czytając tę powieść Janusza Leona Wiśniewskiego ; Grand. W tym hotelu miłość odmienia ludzi ; różne sprawy odwracały swą uwagę od powieści, pamiętam ; S@motność w sieci ; i to samo przeczucie mnie porwało, że słowotok autora mnie wchłonęło, porwało, przepadłam na dwa dni. Będąc w Sopocie widziałam na własne oczy ów sławny hotel, postawny, masywny budynek otoczony kwieciem, plażą i morze szumiące. Zawsze zastanawiałam się jaki z niego musi rozpościerać się piękny widok, z tarasu, z okien pokoi. Ale w nich zamieszkiwali ludzie, wynajmowali pokój, na noc, godzinę, kilka dni, załatwiali interesy, uciekali przed monotonią życia, spotykali się na uroczystościach integracyjnych, lądowali zmęczeni w za dużych łóżkach lub przypadkowo szukali schronienia w ramionach obcych kochanków...

Melancholia unosi się od chwili kiedy na plaży w Sopocie Lichutki spotyka kobietę, zostawioną samą na plaży, z butelką wina, samotną. Z nieba kapią krople deszczu, zapowiada się dżdżysty dzień zasnuty ciężkimi kotarami sinych chmur. Poranek i dla Lichutkiego stał się zaskoczeniem, dwoje obcych ludzi otwiera oczy jakby z długiego przebudzenia. Ona widząc wysokiego, chudego człowieka w obszarpanych łachmanach, w za długiej brodzie i czapie gęstych włosów, wie że jest z tych bez adresu, tożsamości, pozostawiony i zapomniany jak papier poddany na podmuchy wiatru. Ona go dostrzega, jego wrażliwość, jego mowę, styl, język, słucha i rozumie, rozmawia jak z tym przed nim, którego także uratowała przed bezdomnością, zobaczyła w nim człowieka który upadł przez skutek a konsekwencje spijał każdego dnia szukając dachu nad głową, czegoś do jedzenia, do ; wychlapnięcia ;. Nie zawsze przez pryzmat bezdomności dostrzegamy tylko ; lenistwo; bo przecież gdyby taki ktoś chciał zmienić swoje życie, wystarczy chcieć a potem móc, zawsze znajdzie się praca, wyjście awaryjne. Łatwo powiedzieć, ale kiedy człowiek zostaje zepchnięty przez margines bo się nie mieści w tych zasadach, poglądach, bo życie go zdepneło, wyżuło, wypluło, bo jakaś tragedia spowodowała że nie widział w sobie potencjału, a o zmianie nawet nie pomyślał że można inaczej żyć, wpadł w monotonię chwili uważając ją za ; wolność ; która obchodziła się z nim różnie, fakt nie płacenia rachunków, brak meldunków, bezradność i samotność jest karą za grzechy i czyny dokonane. Dopiero Justyna pokazała mu kim jest i czym może się stać, wystarczy chcieć, wydobyć to z siebie, nie karać się, nie użalać, a wziąć byka za rogi. Świat należy dla każdego, dla odważnych i tych mniej, za bardzo wnikamy w głąb własnej duszy, za bardzo cierpimy, za bardzo analizujemy, poddajemy się i unikamy wzroku, słów, stajemy się nijacy wobec bliźniego, uchylamy się przed pomocą, stajemy się plotką, szyderstwem, śmieciem dla innych. Przyjaźń okazuje się drzwiami obrotowymi dla nich, ona od nie go uczy się i poznaje tajniki świata nieznanego, dziennikarka z tematem w ręku, odrzucona i zraniona, staje się opoką i bezpieczeństwem dla nie go, spotyka w tym czasie pastora, człowieka który także okupuje hotelowy pokój, z przeszłością, jak każda z opisanych postaci niesie przesłanie, końcowy epilog. 

Historia Lichutkiego ukazuje początek jego przemiany, tego dlaczego stał się kloszardem którego znał cały Sopot, wystarczył zapalnik, mała iskierka nadziei, wiary którą to obca kobieta wlewała w niego łyk po łyczku, ten eliksir był namiastką człowieczeństwa i wszystkich wartości jakich nigdy nie otrzymał. Dał mu szansę do przeistoczenia się z larwy w pięknego motyla. 

Od upadku, od stoczenia się, alkoholizmu, problemów wszelkiej maści która doprowadziła do punktu wyjścia, od uświadomienia sobie kim się jest w oczach zdrowej jednostki społecznej, od wypaczenia i upodlenia, gdzie sensem życia staje się obsesja na punkcie zdobycia na flaszkę, po stagnację, oczyszczenie, zrozumienie i dojrzenie siebie jako człowieka szanowanego, z charakterem, z osobowością, z marzeniami. Praca nie była łatwa, ani przyjemna, ciężka, mozolna, chwilami bijąca utopią, ale sens tej powieści jest cudowny, oczyszczający, dający właśnie nadzieję, że nawet kiedy upadniesz, kiedy nie widzisz już sensu istnienia, kiedy wiara jak ostatni pyłek ulatuje w siną dal, zawsze są nowe możliwości, czasem warto sobie pomóc, ale obierz cel i przyj na przód. Bardzo polecam tę powieść która ściska za serce, daje nadzieję, jest tak pięknie napisana że trudno się oderwać. 

Ta historia opisuje ludzi wszelakiej maści, pokazuje samotność, tęsknotę, ból, cierpienie, ale jedno co łączy te postacie to miłość, bo ona wyzwala, unosi, zmienia, daje siłę, wielkiego kopa. Osobiście polecam pierwszą część tej fascynującej, prawdziwej historii o nas samych. 

Wydawnictwo: Wielka Litera.
#powiatowabibliotekaturek


Komentarze