Współpraca.


 Małymi kroczkami.

Jakież było moje wielkie zaskoczenie i radość zarazem, kiedy otrzymałam wiadomość od wydawnictwa planeta.czytelnika.pl która zaproponowała mi współpracę barterową. Bez namysłu zgodziłam się gdyż zauważyłam szansę dla siebie. Dowód na to że dla małego niszowego wydawnictwa byłam ważną personą którą zapragnęli mieć w swoich szeregach. W końcu to nie ja biłam się o ich względy, to nie ja prosiłam o współpracę barterową, acz to druga strona wyszła z inicjatywą i dobrze, jest się czym pochwalić, bo to jest dla mnie ważne, kolejny dowód na to że w świecie literatury, czytelnictwa, bookstagramerów, jestem małą częścią tego pospólstwa, małym trybikiem który napędza a raczej stara się zachęcić innych niezdecydowanych czytelników do lektury. Nikomu nie muszę tłumaczyć jak to działa, bo często trafia się kulą w płot, można się zniechęcić, łatwo ulec podcięciu skrzydeł, czy gałęzi na której się siedzi, wymagania stawiane są często nad wyraz zawyżone, bo z wydawnictwami często bywa tak, jak z autorami, każdy widzi swój punkt odniesienia, rzadko zwraca uwagę na potrzeby drugiej strony. Już kiedyś pisałam jak to wygląda, że skoro wydawnictwo daje książkę oczekuje że ze strony recenzenta zostanie wykonana praca w 300% a nawet więcej i będziemy nie tylko wdzięczni za przesyłkę ale naciągniemy rzeczywistość do przekłamanych informacji. Spotkałam się również z autorami którym nie w smak były recenzje które brali za wypłaszczone lub przesadzone, żeby tylko, im więcej napiszesz to dobrze, byleby spoilera nie poczuli, a najlepiej będzie jeśli poinformujesz autora w podpunktach o czym będzie adnotacja i co będzie zawierała, być może ją zaakceptuje, podzieli się myślą, słowem pisanym, lub sam wyłuszczy swoje spostrzeżenia, co on sam by chciał widzieć i jak miałaby wyglądać recenzja, krótko i na temat. czasem tak się nie da. Jeśli książka jest obszerna i zawiera wiele porozrzucanych wątków, chcesz ulepić z nich całość, tak by miało to sens, a i zainteresować odbiorców, przecież o to idzie by nie tylko napisać, wypocić, bo tego od ciebie oczekują, bo podpisałaś zgodę, podbiłaś choćby śliną, masz się wykazać, ale promocja, reklama dźwignią handlu. W tym przypadku nie tyle mam promować wystawionych autorów, ale przede wszystkim wydawnictwo, bo skoro mnie wybrało, a słowo się rzekło, to kobyłka u płota. Cieszę się niezmiernie gdyż z jednym z autorów zaproponowanych jest bohater pewnego autorskiego spotkania które miało miejsce w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Turku. Tematem była groza, gdyż o ten gatunek literacki chodziło. Owszem lubię Stephena Kinga, jako adepta horrorów, który przeszedł dziwnym trafem na thrillery lub psychologiczne dyrdymały, przepraszam za tę epifrazę, lecz prawda jest taka że  po Uniesieniu nie traktuję jego ówczesnej twórczości poważnie. Mogę założyć się że on dziś bawi się językiem, rzemiosłem, ma swój spokój ducha a jeśli najdzie go ochota na pisanie to pisze, to co uważa za słuszne, liczy się wyrobiona marka, nazwisko które samo mówi się przed się. Lecz groza to zawsze emocje, ciśnienie które wywołuje strach, a strach się bać i też go lubimy, czym zapoczątkował Patryk Bogusz na spotkaniu w bibliotece. Jakież było moje zdziwienie kiedy otworzyłam dziś paczkę? Że to nazwisko skądś jest mi znane, zasłyszane, obite o ucho, a kiedy zobaczyłam postać autora, olśniło mnie tak bardzo, że krzyknęłam niemal mężowi do ucha ; Ja mam z nim zdjęcie! ; Zrobiłam sobie podczas tego wieczora, gdzie stałam dumna jak paw w otoczeniu Anny Musiałowicz, Kazimierza Krycza którego książki nie bardzo polubiłam, a przecież nie przeraża mnie brutalizm, może nie dorosłam do nich jeszcze, ta psychologiczna interpunkcja mnie raziła jak pogrom, a przecież podobnego stylu używa Przemysław Piotrowski. Gdzie ja widzę różnicę? Nowinka którą trzymam w ręce jest jakże mi bliska, bo zawsze chciałam zapoznać się z powieścią Bogusza, ale tyle książek, tak mało czasu. Dobra żadna wymówka. Za to czasem udaje mi się zasięgnąć fantastyki, nie tej odjechanej, już tak bardzo powyginanej językiem wyobraźni, że człowiek czuję się przytłoczony bitwami między planetarnymi, z ludzikami o wybujałej osobowości, acz bohater ucieka w Bieszczady. Mam fajny opis fabuły, co sugeruję że to będzie fantastyczna przygoda w wykonaniu Jarosława Dobrowolskiego. Każda z tych książek jest początkiem cyklu co daje tyle że nie kończą się na pierwszej części, jest szansa przeniknąć w świat głębiej i poczuć to co próbuje przekazać autor. 

Komentarze