Czarne skrzydła czasu.

Nie pozwól, żeby czas był twoim panem (...)

Jeśli chcesz coś zrobić,  weź się do tego. Czas zawsze się znajdzie.


Są takie powieści, książki, autorzy do których pragnie się wracać, i czyta się z największą rozkoszą, zatraca się w czasie, a ten jakby stanął w miejscu, daje wytchnienie i odpoczynek, a fabuła wciąga tak bardzo że nie wiesz kiedy tracisz głowę w fikcji literackiej. Miałam wielką przyjemność zaznajomić się z poprzednimi powieściami autorki Diane Setterfield ; Była sobie rzeka ; czy ; Trzynasta opowieść ; gdzie poczułam czym jest mistyka, magia, czar, odniosłam wrażenie że przestąpiłam próg gotyki, tej mrocznej, tajemniczej, gdzie postacie były wycięte jakby z bajki. Zaczęłam darzyć wielką sympatię ten kunszt, rzemiosło autorki, to z jaką lekkością pióra poprowadziła mnie przez wydarzenia jakie miały miejsce w kolejnej powieści, z jaką prostotą wprowadziła w wątki , najbardziej rozrzucone które stały się metafizyczną przyjemnością móc samemu dążyć do poznania prawdy, stać się jak Sherlock Holmes i odkrywać zagadnienia, tajemnice i zagadki. Klasyka literatury pięknej, opisana jak to czynili bracia Grimm, lecz także daje się słyszeć echa Dickensa, powieść którą mam przed sobą, polecam wszystkim, z pozoru prosta historia, która w trakcie jej czytania wywołuje napięcie, gęsią skórkę, daje do myślenia i odnosi się do spraw realnych - istniejący klucz tej powieści to puenta, morał końcowy, który wywiera nacisk na naszych emocjach, stawia szereg pytań: a co by było, gdyby światem nie rządził przypadek? decyzja? zdarzenie? osoba? szczęście lub pech? 

 ; Czarne skrzydła czasu ; są opowieścią o Williamie Bellmanie, który jako dziecko w raz z kolegami z procy trafili kruka. Pech chciał że ten zdechł, lecz czy na prawdę? Stare porzekadło mówi, że utraciwszy ciało, nie utracił duszy. Uważamy je za pospolite ptactwo, które bratają się z wronami i gawronami, nic bardziej mylnego. te bardzo inteligentne ptaki, są doskonałymi obserwatorami, szczycą się wielką mądrością, pamięcią, można je wsadzić, bo pasują jak ulał do złotych klatek, karmić ze srebrnych tac smakołykami, podawanymi przez służących w liberiach. Pasują bardziej do towarzystwa jednorożców, gryfów i smoków, niż w hordzie takim samym kazać błądzić po bezkresnym niebie. Ten kruk, będzie stanowił zagadkę podczas żywota Williama, jego obecność da się odczuć jako czarną szatę narzuconą jak cień na wiele spraw. Po śmierci matki, William zostaje pracownikiem w fabryce włókiennictwa u swego wuja. Tam uczy się kunsztu i rzemiosła tkackiego, gdzie dział po dziale poznaje tajemnice zakładu, odnosząc stopniowe sukcesy, otrzymuje od wuja awans w postaci bycia jego sekretarzem. Ten przekonuje się, że chłopak ma szerokie horyzonty,  daje mu pozwolenia na budowanie i rozszerzanie suszarni a kiedy zyski zaczynają iść w górę, ten jest pewien że zakład nie upadnie a będzie stanowił o sobie zarabiając krocie. Pomysły rodziły mu się w głowie jak grzyby po deszczu, wdrażał je, budował, przerabiał, słuchał, planował, kalkulował i przeliczał. Po śmierci wuja, za zgodą jego syna a kuzyna, został prawnym opiekunem, inwestorem i przedsiębiorcą zakładu, którego ten rozszerzył o dział pogrzebowy. Za nim to nastąpiło, William coraz więcej czasu poświęcał na pracę, na doglądanie, na zabieganie o utrzymanie klienta i zdobycie nowych, aby poszedł posłuch o jego talencie do interesów, musiało upłynąć szmat czasu aby szacunek zdobyty pracą nie uległ zniszczeniu. Powiecie, ze historia banalna, ot człowiek który pracując odniósł sukces, któż tego nie dokonał, lub nie próbuje? Przyznać trzeba że połowa tej opowieści jest piękna, jest ładnie obrysowana, nawet utkana misterną siecią w którą nasz bohater zaczął nie świadomy istoty zagrożenia wpadać. Jak wiadomo, nie samą pracą człowiek żyje, pewnego dnia Bellman spotyka piękną dziewczynę która w krótce zostaje jego żoną, rodzą mu się dzieci i byłby spełnionym mężem i ojcem gdyby nie choroba, wysoka gorączka która znienacka zabrała jak śmierć ma w zwyczaju swoje żniwo. Oniemiały, otępiony, bo jak liczyć, mnożyć, oceniać, ważyć smutek? Ten marazm utrzymywał go na powierzchni tego stanu odrętwienia, gdyby nie córka która chorując jak reszta, nie poddawała się nie dając mu tym samym pola do popisu, on każdego dnia modlił się o jej powrót do zdrowia, a kiedy zauważył poprawę był pewien że to niemal cud. Williama zaczęło nękać przeświadczenie o obecności pewnego człowieka w czerni, który ilekroć ten pojawiał się spowity przygnębieniem, na pogrzebie, cmentarzu, jakby z ironicznym uśmiechem oczekiwał na pojawienie się Williama, ten podejmuje z nim układ, transakcje, co być może przypomina pakt z diabłem, czego chciał? Zostawmy to jako tajemnicę pana Blacka. William popadł w pęd życia, bez zbędnych ceregieli począł rozbudowywać szwalnię, dokonywał zakupu, liczył zyski, podnosił swoje obowiązki które zatraciły go całego, był nieświadomym swych czynów, człowiekiem który stał się zakładnikiem swojej pracy. Ta stanowiła dla nie go wszystko co posiadał, a gonitwa z czasem tylko sugestywnie przypominała mu o tym co musiał jeszcze zrobić, czego nie zdążył a co potem spędzało mu sen z powiek. Połączenie Bellmana i Blacka stanowiło nie lada gratkę dla rodzących się plotek, kim jest ów facet w czerni, dlaczego się chowa, nie pokazuje, to brat bliźniak Wiliama czy wymyślona historia, zajmuje się strefą śmierci, tak delikatną że człowiek boi się o niej mówić, myśleć, czy jest realną postacią, namacalną. William pragnął za to połączyć życie z drogą ostateczną, był jak alchemik, czarodziej, mag, wprowadzając innowacje w rzeczywistość, zdobywając wielki szacunek, godność i poszanowanie, dla wielu ludzi stał się autorytetem, osobą którą stawiano jako wzór do naśladowania. On sam chciał odnaleźć klucz do chronometrii, do zegara, bardzo chciał go zatrzymać i obciążyć wahadło aby spowolnić ruchy, aby sekundy przestały odmierzać czas którego Bellman nie miał. Widać było że schudł, że mniej jadł, że głowę miał zawsze i wszędzie zajętą gonitwą myśli, że przemnażał, liczył, stawiał słupki, wykresy, sprawozdania które o NIEBA! zaczęły spadać. Pracoholizm jak każdy nałóg, zabierał bardzo dużo, zdrowie, poświęcenie, zaniedbanie, zapomnienie, pchał w coraz większe odmęty spraw które nigdy nie mogły poczekać. William się zatracał, odpływał, dryfował, uciekał, nigdy nie był obecny duchem, nigdy nie był wolnym człowiekiem, nigdy nie posiadał chwili dla siebie bo uważał je za objaw zaniedbania, nie dopilnowania, nie dbał o siebie a firma stanowiła jego punkt odniesienia. Tak bardzo się pogubił że świadkiem jego wielkiego upadku był kruk. Czy słusznie William uważał że jest niezastąpiony? A przecież życie nadal i bez nie go dalej się toczyło...

Opisana historia człowieka, którego obraz przedstawia pewne autorytety, schematy, dogmaty, człowieka zatraconego, człowieka który walczył heroicznie, niezłomnym, nie bojąc się ryzyka, który poświęcił swoje życie by je utracić, popaść w chorobę, zaniedbując własną, jedyną córkę dla której nie miał czasu, przyjaciół -bo takich nie posiadał, oddał hołd temu do czego był stworzony, bycia i posiadania klucza do zakładu włókiennictwa, do doglądania wszystkim tym co umiał robić najlepiej. Tylko Black którego się obawiał najbardziej, wskazał mu drogę którą mógł iść, pozostały wspomnienia i pamięć, bo mimo wszystko miał dobre życie, godne człowieka silnego, statecznego, odpowiedzialnego. Lecz w życiu należy zachować równowagę, stabilizację, by każda lekcja dała naukę, aby ją docenić trzeba doświadczyć, przeżyć, poczuć, poznać. W powieści pokazane są wartości które często gubimy w pędzie codziennych spraw, trosk, przekładając karierę nad rzeczy ważne, nad rodzinę, przyjaciół, pragnąc liznąć tego sukcesu bycia ponad wszystkim i wszystkimi, często można obudzić się jednak z ręką w nocniku. 

Emocjonalna historia o zagubionej tożsamości, z lekkością pióra oddaje majestat pięknego obrazu który kieruje się na tle Londynu. Pełne gotyckiej grozy psychologiczne studium otwierające drzwi do winy i kary, pięknie stworzona, wyrazista sylwetka bohaterów na tle całej scenerii. Nastrojowa, nostalgiczna, poetycka, lecz pod tą kopułą znajduje się mrok, mgła i bagno które wciąga, dając do zrozumienia że czytasz na własną odpowiedzialność.  

O kruku

...nie wie, co troska,
nie wie, co smutek,
nie wie, co wyrzuty,
jego życie to jedno długie pasmo szczęścia
i pójdzie na śmierć nie przejęty,
wiedząc, że wkrótce objawi się znowu, jako pisarz albo ktoś taki, 
i będzie mu się wiodło jeszcze lepiej niż kiedykolwiek wcześniej
wprost nie do zniesienia dobrze.
                - Mark Twain.

Komentarze