A łyżka na to.

Czytamy książki, aby dowiedzieć się, kim jesteśmy i kim możemy się stać.” – Ursula Le Guin



Długo zastanawiałam się czy poruszyć temat, który wywołał niesmak w obliczu tego w jaki sposób wypowiedź podziałała na czytelników, naszej Noblistki, po pierwsze zdałam sobie sprawę jak wysoko cenią się autorzy książek ( o niezrozumiałej treści, których nie bójmy się użyć tego słowa, są przesadzone w treści, wymuszają od nas wszelkiej maści zrozumienia i nie koniecznie są adorowani przez większość czytelników), odnoszę wrażenie o ich sposobie dzielenia czytelników na klasę a i b, przy czym tych co nie sięgają po powieści ; ich ; uważani są za ludzi gorszego sortu, klasyfikowanie takie jest niesmaczne, rodzi podziały, bo ci co czytają harlequiny są gorsi od tych co kochają kryminały, a może odwrotnie? Czy w książce i lubości czytania mamy doszukiwać się polityki? Takie podziały rodzą dyskusje i to nie zdrowe, w dobie kulejącego czytelnictwa przytyk osoby która powinna być autorytetem, prowadzi do przemyśleń typu, że i ten wielki człowiek o dużym tytule jest tylko człowiekiem, bo załatwiając swoje osobiste sprawy, te sprawy nie pachną - wierzcie mi fiołkami - a jego śmierć będzie taka sama i z takim samym metrażem jak wszystkich na tym ziem padole przyznane, po co rzucać kamieniami, wywyższać się, pokazywać jakim jest się wielkim klasykiem, sławną, skoro nie jest tak obleganą, zaczytywaną jak inni autorzy którzy potrafią mieć twarz i nawet przyznać się do popełnionych błędów. A tutaj słowa które cytuję ze sławnego ; Pomponika ; bo widocznie tylko taki pierwszy lepszy artykuł wyległ mi przed oczy , który kuje, gnębi, nasuwa twierdzenia że kim ja jestem, skoro czytam zróżnicowaną lekturę, pewnie pionkiem w literaturze, nie tylko polskiej, co ja tam wiem, pewnie nie wiele jeśli nie nic, mam to w dupie - dosłownie - ale nie o mnie chodzi, chodzi o rzeszę ludzi których wypowiedź zbulwersowała:

Podczas rozmowy z Jerzym Sosnowskim Tokarczuk zdobyła się na szczere wyznanie, które zabrzmiało dość kontrowersyjnie. Przyznała bowiem, że nie zależy jej, by jej książki trafiały "pod strzechy", bo literatura "nie jest dla idiotów".  Całe to wydarzenie odbyło się na spotkaniu autorskim organizowanym przez Festiwal Góry Literatury.

Te słowa wywołały burzę, czym noblistka sumituje:

Nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów. Żeby czytać książki trzeba mieć jakąś kompetencję, pewną wrażliwość, pewne rozeznanie w kulturze. Te książki, które piszemy, są gdzieś zawieszone, zawsze się z czymś wiążą

— MÓWIŁA POLSKA NOBLISTKA.


Owszem, jestem w stanie zrozumieć jej wypowiedź, że jej literatura jest wiążąca, wymagająca, nie łatwa i nie lekka, że trzeba poświęcić dużo czasu aby ją przyswoić, jeśli ma trafić ;pod strzechę ; kopułę naszej głowy i wszelkiego zrozumienia, jest literaturą prozy, ale tylko dla wybranych co lubią ją fani tak jak inni swoje gusta, style, poglądy. Ale czy ładnie tak się wystawiać jako nomber uno. Ja wolę kiedy mi klaszczą niż jak sama sobie przyklaskuję, wolę by ludzie mnie cenili i szanowali za to kim jestem a nie sama siebie interpretowała w złudnym obrazie, każdy siebie ocenia wysoko, nikt siebie nie krytykuje, każdy jest bohaterem i to nie jednego opowiadania. 

Dla mnie książka wiąże się z fajną fabułą, czerpię wiedzę o świecie, kulturze, przyrodzie, postaciach, nie oceniam jej negatywnie, nie dlatego że każda mi się zawsze podoba, każdy w książce widzi to co chce zobaczyć, przede wszystkim, po co analizować ją, po co doszukiwać się jednej nie wiadomej, czy zadaniem książki nie jest największym powodem, by fajnie spędzić z nią czas, by podziałała odprężająco, relaksująco, byśmy się z nią dobrze czuli, niemal jak z przyjaciółką, czuli ją, odbierali ją zmysłami, byśmy się bawili, śmiali, płakali, mam uważać siebie za osobę która czyta Tokarczukową, ale wierzcie mi tam nie ma akcji, nie ma emocji, napięcia, ją czyta się jednostajnie, tam poczujesz stabilizację i takie to moje zdanie, ulepek słów polskich, z grafomańskim odnośnikiem homofonicznych skierowań do tych co rozumieją i nie bardzo...czy mogą  się czuć podminowani, bo uderza ich poniżej ich godności zdanie Noblistki? Ona z pewnością uważa że ma rację, gdyż ten co nie czyta, co on tam wie o literaturze, książkach, klasyce, o czym z taką osobą można rozmawiać jeśli na koncie ma jedną powieść. Ale jeśli ta jedna książka wywróciła jego światopogląd do góry nogami, zapamiętał ją na wieki wieków, jeśli oddał jej serce i duszę, to ta jedna książka jest tymi wszystkimi. A może więcej pokory? Bo dziś konto opływa w sumach, a przyjdzie czas kiedy wspominać będzie stare dobre czasy...









Komentarze