Do lamusa.


 ''Czytanie dobrych książek jest niczym rozmowa z najwspanialszymi ludźmi minionych czasów''


Kartezjusz

Ale co mi po mądrych słowach, skoro czyny są godne pożałowania. Być może, nie raz i nie dwa, spotkaliście się z sytuacją kiedy książki sławnych wieszczy, poetów, pisarzy znaleźliście na śmietniku, kiedy ich stan był opłakany, kartki luźno fruwające pod naporem wiatru, pozaginane strony, połamane grzbiety, oprawa która była piękną suknią w latach swojej świetności, już nie ten rocznik chwalebny, a wyblakły jak nieistniejące wydawnictwo. Co zrobić z takim kłopotem? Do lamusa. 

W dobie dzisiejszego opłakiwanego stanu czytelnictwa, modne! stało się, wręcz dizajnerskie, wystroić mieszkanie w nowe szaty, możesz, ba! koniecznie!!! nabyć nowy, stylowy, pachnący świeżą farbą, lakierem regał, posegregować własny księgozbiór, lub kupić, bo co też ludzie nie wymyślą, nasze oko tuczy! też tak chcemy, pragniemy, marzymy i TWORZYMY! Nie musimy czytać, bo na co komu ta wiedza - szkoda czasu, ale taka ścianka z regałami jest jak najbardziej COOL, sprawia że inteligętniejemy w oczach tych którzy nas odwiedzają, mają respekt do osoby oczytanej, o czym dywagować - o książkach? - mea culpa! Wszystko ma znaczenie, od czarnego po biały, wszystkie kolory tęczy, bo i taka literatura przeważa w formie LGBT, ale jak pięknie takie tło stworzone naszą ręką wygląda, jak przykuwa uwagę, jak tworzy nasze wysublimowane wnętrze, nadając posmak i charakter - oczywisty, o snobizm nie chodzi, raczej o pochwałę, o zachwyt, o naszą dumę, bo same książki ( cóż, o czym są? ), w decorii pochłaniamy wiedzę o wystroju którym mamy poczuć się jak w domu, nasz pokój, salon, sypialnia, ma wyglądać jak z obrazka, a że w głowie pustka...

Dawno, dawno temu, jakże złościłam się na historię kiedy czytałam ( tak, czytam! ), jak to Niemcy pragnęli stworzyć świat podczas Drugiej Wojny Światowej, pragnąć jej nadać swój własny porządek, kierunek, ład, kiedy utworzyli listę zakazanych książek, paląc je, niwecząc w pył, każda była literaturą która burzyła ich spojrzenie ( jakże skrzywione ), świat wyuzdany, wypaczony. Także o paleniu książek, ich nazewnictwie, można przeczytać w powieści Marcusa Zusaka ; Złodziejka książek ; która została zekranizowana, niby łapie za serce, niby wzrusza fabuła małej dziewczynki która tak bardzo pragnęła mieć książkę, a w dobie naszej egzystencjonalnej codzienności, mamy ich tak dużo, sprawiają tyle kłopotów, bo nie pasują swoją sfastrygowaną postawą do tych nowych, pachnących ( które i w krótce czas pokona ). A dla mnie książka zniszczona, to taka która była brana w rękę wiele, dużo, nie mało razy, bo ciekawa, bo interesująca, bo...moda czy wygoda, brak miejsca, niepasująca do reszty, do naszego toku rozumowania, bo moje to mogę niszczyć, to będąc w posiadaniu, będąc nota bene - właścicielem, robię z nią co mi się godnego podoba lub nie. Do lamusa...

Są miejsca jak w powieści Carlosa Ruiza Zafon - cykl powieści Cmentarz Zapomnianych Książek, gdzie te o których się zapomniało, które według czytelnika zostały przeczytane i odstawione, znalazły miejsce przez zniszczeniem, przed śmietnikiem, przed...ludzkim wynaturzeniem, obojętnością, zniewagą...W Miejskiej Bibliotece Publicznej, znajduje się zakątek dla niechcianych książek, ci którzy mają nadmiar, lub nie chcąc wyrzucać, zostawiają powieści, literaturę wszelakiego kalibru, gatunku dla tych których:
a) nie stać.
b) lubią się wymieniać.
c) nie pasuje do wnętrza. 
d) czuć starością.
Niestety takich punktów jest mało, niestety książki lądują w miejsca ostateczne, gdzie po prostu trafiają do lamusa. A jakże wspaniałe miejsce na regał znalazł Poznań, pomysł który wdrążył w życie...idąc na rynek, masz kilka półek, literatura polska, zagraniczna, siadasz sobie na ławce i wybierasz sobie co Ci w duszy gra, zostawiasz swoje, bierzesz powieść - wracasz, tak się to toczy...reszta gdzie? do lamusa...

Jakże mi przykro powtarzając ; do lamusa ; znajdując odniesienie do miejsca ostatecznego, punktu wyjścia autora który natrudził się, było to jego pracą, nagrodzoną, noblowską, nawet - zapomnianą - dla społeczeństwa nikczemną ciemnotą czasów nie ludzkich, kto by chciał pamiętać czasy stron historii, trudny język, nie zrozumiany dla kultury, która wypina swój tłusty tyłek. Dlaczego? bo wydawnictwo stare, zakopane w stercie kurzu, bo stawia się dziś na nowe, świeże, bo liczy się tu i teraz. I nie ważne co piszą, czy to jest ambitne, wyraziste, wartościowe? NIE! bo najważniejsze by mówili i nie przekręcali nazwisk...autorzy piszą serię z prędkością światła, przeczytasz jedną, zaraz okazuje się że jesteś człowieku za murzynami, bo przegapiłeś pięć części, ma moc twórczą? wenę? NIE! nie dajmy o nim zapomnieć, dajmy mu zarobić! chłam, nie chłam, sprzeda się z dwojoną siłą, niech poczuje co znaczy PIĘĆ MINUT! a potem wpadnie kolejny następny, kolejny...półki w bibliotekach to nie tylko nowości które chętnie są wypożyczane, bo nie wszystkich stać na kupno nowych powieści, ale pamiętajmy że tam znajdują się klasyki, nazwiska budzące podziw. I teraz pytanie. Czy gdyby nie ten rok pod znakiem Stanisława Lewa, to wziąłbyś w rękę jego książkę? Najprawdopodobniej poszedłby w raz z wydawnictwem NASZA KSIĘGARNIA do lamusa. A przypomnijcie sobie co się działo z Tokarczuk, z Rakiem...w tę pędy każdy leciał do księgarni, kupował BIEGUNI, za Rakiem trzeba było czekać, zamawiać...kto ich dziś pamięta? O czym rozmawiać z kulturą o kulturze?

Dzisiaj modny jest nie tylko dizajn, ale bookstagram - modne, super foty, idealne wpisy których - powiedzmy sobie szczerze, nikt nie czyta, chwalimy się z kim stoimy, z kim rozmawiamy, co od nas oczekują i to mnie wkurwia. Że pasją która Cię cieszy, która Cię stawia poprzez to kim jesteś w świecie literatów, wydawnictw, ktoś próbuje wykorzystać. Bo podaj mi nazwiska za małą prośbą, bo może poprowadzisz spotkanie autorskie, a potem przeczytam że to ze środków takich a takich, fota z tym i tamtym, uśmiech numer 59, bo nie chodzi o to co mówisz, jak mówisz, tylko promocja, tylko liczy się statystyka osób obserwujących, zasięgi...nigdy nie chciałam być liczbą, być tym i być wykorzystaną za cel promowania tylko biblioteki ( bo nie! tylko ja z niej korzystam? nie tylko ja płacę za nią podatki, dopłacam! a jeszcze bym się nie obraziła  - poprowadź spotkanie autorskie, jak ja chcę zorganizować spotkanie autorskie - to je robię, nie zwalam na innych robotę za którą mi płacą ), program pod nazwą drzewa, o książce poświęconej nałogowi, który miał być COOL i powalić na kolana, powalił mnie...bo nie ważne o czym mówimy w tym bloku literackim, najważniejsze by nazwiska nie przekręcać. Przykre słuchać wywodów osób które ukrywają się pod podomką ; kultury ; a nic nie wiedzą o literaturze o której mowa, nazywają fikcją, kiedy to ona widnieje pod nazwą PRAWDA! i nagrywasz pod pręgieżem szybko i wściekle, bo musisz, tu i teraz stworzyć kreaturę kultury, odcinek poświęcony  - WIĘCEJ FASCYNACJI...rzygać mi się zachciało, oczami wyobraźni zobaczyłam ich wszystkich, masę osób które mnie zna, poznało, lub pozna, jak się odniosę do kłamstwa? Że  jestem nie rzetelna, że nie można brać mnie na serio, że czytam książki i przekłamuję fabułę, nikt nie weźmie mnie na serio, bo liczy się tylko i wyłącznie parcie na szkło. Takie aktorstwo mnie nie bawi, taki debiut byłby strzałem w kolano. Ja nie muszę się promować, bo autorzy sami mnie polecają, wydawnictwa mnie podają, ja nie pracuję mając angaż, umowę, ja robię to co uważam za słuszne, co kocham, lubię i szanuję...reszta? ile ja dla nich znaczę? myślę że gdyby nie...poszłabym do lamusa. 

Komentarze