Lekcje z pingwinem.


 - Dzień dobry - wymamrotałam - Mamy piękny dzień. W kominku siedzi pingwin, jeśli kogoś to interesuje."

; Lekcje z pingwinem ; 
Tom Michell.
Wydawnictwo : Literackie.
Literatura: obyczajowa.

Są historie które aż zapierają dech w piersi, które można uznać za nierealne, a jednak prawdziwe. Autor spisał jedną ze swoich opowieści, przekazując wrażliwość na piękno przyrody, autentyczność nie tylko zdarzeń, kulturę, politykę, tradycję i obyczajowość kraju o którym nie wiele się wie, bo i na co komu ta wiedza? Bardzo poruszający obraz przyjaźni pomiędzy pingwinem a człowiekiem, bo czy taki pingwin we fraku nie przypomina zadumanego mędrca? Wszystko co zdarzyło się Tomowi, jest czystą prawdą w którą trudno uwierzyć, a przecież nie tylko on hodował, opiekował i troszczył się zwierzęciem które z natury spędza życie z dala od siedlisk ludzkich, są tacy którzy hodują krokodyle, pawiany czy też tygrysy, czy w dobie dzisiejszego obycia się z naturą, może nas coś bardziej zaskoczyć? 
Na początku lat 70. ubiegłego stulecia, Tom przebywał w kurorcie Punta del Este, znajdującym się w Urugwaju, skąd miał zamiar wyruszyć do Argentyny gdzie otrzymał posadę asystenta nauczyciela z obowiązkami opiekuna internatu. Trzeba podkreślić że w tamtych latach Argentyna była o krok od anarchii, a terrorystyczne akty przemocy i brutalna  rewolucja doprowadziły do upadku rządy Juana  Perona. Szalała inflacja, wszystko było chaosem który potęgowały brak zrozumienia obcokrajowców. Idąc brzegiem cypla zauważył nieruchome kształty, pingwiny pokryte ropą, smołą, zalegały brzeg, tworząc martwe cmentarzysko. Jeden z nich poruszył się niezgrabnie, dając znać o swoim położeniu. Decyzja autora była szybka i prosta, wziął pingwina do pokoju, wykąpał z wielkimi kłopotami, nakarmił, dał odsapnąć i ruszył z nim w worku na plecach do Argentyny. By się mogło wydawać że historia prosta, banalna, nawet ckliwa, zawierała jednak wiele istniejących problemów na drodze. Jak przemycić pingwina, jak przekroczyć granicę? Kiedy strach na szczęście posiada często duże oczy, zabiera Juana Salvado do szkoły gdzie tam zajmuje się opieką, przede wszystkim zaprzyjaźnia się z uczniami w szkole, zdobywa zaufanie i staje się niemal konfesjonałem do którego ustawiali się w kolejce nie liczne osoby z problemami. Kochali go wszyscy, lecz Tom zdawał sobie sprawę że jego obecność z czasem może wiele kosztować, udał się do ZOO w Buenos Aires by zorientować się czy jego pingwin otrzymałby pomoc, wyżywienie. Widok był przykry, inne pingwiny były osowiałe, smutne, jakby poddane sytuacji nad którą nie mieli wpływu. Jednak Tom się nie poddawał, szukał wyjścia z wielu sytuacji, zwiedzał i poznawał ludzi, ich pasje, życie, tradycję, wyjeżdżając na wakacje zostawił swojego pingwina pod opieką przyjaciela, a kiedy wrócił...wszystko okazało się ułudą, jakby snem. Czy cenny głos w bardzo aktualnej dyskusji na temat ekologii oraz wspólnego życia człowieka ze zwierzętami odniósł skutek? Czy ludzie zaczęli bardziej poznawać życie dzikich zwierząt, przestali ingerować w ich życie, zakłócać spokój, łagodzić ich dziką naturę? Zabieramy te unikatowe zwierzęta z ich naturalnego środowiska, nie wiedząc o nich nic, jak to było w przypadku autora, po próbach i błędach, nauczył się z nim funkcjonować, ale czy to nie była krzywda że zabrał go z plaży, by ratować a jednocześnie uwięzić?
Wzruszająca opowieść dla każdego, dla którego pingwin znajdzie miejsce w sercu, jest opoką spokoju, mądrych oczu, Puchatkowego spojrzenia i rozumku który odpowiada na pytanie, nie miodkiem a szprotami. Jakże było mi przyjemnie ją przeczytać, przeniknąć do świata odległej kultury, zaczerpnąć gorzkiego smaku polityki, poznać tylu niezwykłych i otwartych ludzi, którzy swoją pomocą służyli bohaterowi powieści. Utkana z ciepła słów, idylliczna pomimo wielu ciemnych stron, trudno było mi oderwać się od książki, hipnotyzująca, szczególną uwagę kładzie na kwestię tolerancji w śród uczniów, problemów młodzieży, warta i godna polecenia. 
Miłość nie jest dana na własność, lecz w zastaw,
a dług grosz po groszu niezmiennie narasta.
Wszelako, zdaje mi się, nie jest prawdą twierdzenie, 
że im dłużej go mamy, tym dotkliwsze cierpienie. 
Bo gdy nadchodzi dzień spłaty, słusznej czy nie,
czy to stara pożyczka, czy nowa, tak samo nam źle. 
Dlaczego więc, na Niebiosa ( nie będąc tam, lecz tu ),
mamy rzucać nasze serca na pożarcie psu?
- Kipling ; Psia moc ;


Komentarze