Ponoć...

Ponoć nie istnieje zbrodnia doskonała i tak samo za zakazane uczucie trzeba na ogół zapłacić.
Agnieszka Janiszewska (z książki Pamiętam)

                                           ( Fot. GOOGLE )

Gdyby ktoś zapytał mnie się jak większość ludzi - czy jestem szczęśliwa, czy jestem spełniona, czy czuję dosyt życia, czy żyję... pewnie pokiwałabym głową że i owszem, pracę mam ( daleką od wymarzonej ), zdrowie też ( jako tako tyka ), dzieci ( wypełniają i zapełniają każdą lukę ), męża ( tak ten wypełnia w zupełności do pełni ), przyjaciół ( mam i owszem, ilu tak na prawdę to nie sprawdzałam w razie biedy bo i po co się dołować ), pasję ( książki są moim żywiołem ), dom ( wyznacznikiem ścian, przynależeniem do podłogi są ludzie w nim mieszkający ), zwierzęta ( pies, kot, cztery rybki i Mietek za oknem ( pająk )), są rzeczy do których czuję uzależnienie jak do zespołu ( który o dziwo wytrzymuje w moich prywatnych notowaniach dłużej niż miesiąc ), Disturbed metalowa kapela która porwała moje serce na żywca, są banany które uwielbiam ( ich smak ma coś co powoduje że moje kubki smakowe dostają endorfin ), mam rower na którym jeżdżę bo muszę , wole spacery  - długie, nie ważne, lubię czytać z lampką ( nie koniecznie światła ), w ręku, lubię - tyle rzeczy, spotkania autorskie jak to z Teresą Moniką Rudzką które zorganizowałyśmy z Eweliną Derucką, ostatnio byłam na spotkaniu w klubiku biblioteki  ( czy jak to się nazywa ), na zajęciach jogi gdzie malowałyśmy mandale, ( pod dowództwem mentora Dariusza Walaszka ( pozwolono użyć nazwiska ) -  wspaniały człowiek, oczarował nas, mnie na pewno i to jego czytanie, magia  ), coś wspaniałego, w tle muzyka relaksacyjna , czytanie Opowieści Buddyjskie dla dużych i małych Ajahn Brahm, ćwiczenia jogi, bycie samym ze sobą ( będąc w śród ludzi ), tak sobie poczytałam że:
  ; mandala – motyw artystyczny występujący głównie w sztuce buddyzmu tantrycznego, gdzie jego tworzenie a następnie niszczenie – jako droga transformacji praktykującego, jest uważane za rodzaj medytacji i ma duże znaczenie religijne ;
  Wikipedia to jest mądra :)  ...ale czy jestem sobą , nie ograniczoną , swawolną, która żyje jak chce ( artysta wyzwolony ), robi co chce ( bez wstydu pokazania swoich prac ), lubię ludzi którzy wnoszą do mojej codzienności, życia wartości, którzy zostają na dłużej niż pozwala pamięć, lubię się śmiać, powygłupiać, poszaleć, potańczyć, ( za zamkniętymi drzwiami i nie tylko ), wszystko inne jest - zakazane przez ludzi którzy mają ograniczony pociąg do ; inności ; uważają że jak coś jest białe to takie musi pozostać, żyjący w przeświadczeniu że jak wyściubisz nos spoza to co jest wskazane, ocenzurowane, to co posiada każdy bez wychylenia się spoza grupy daje ci wyłączność do bycia bezpiecznym, każdy z nas boi się opinii, komentarza, hejtu ( na jedno wychodzi ), wolimy się skupiać na życiu Kowalskiej czy Iksińskiej...bo tam za płotem jest ciekawiej, śmieszniej, krytyczniej ( w zależności od sytuacji ), lepiej się nie wychylać ( tyle razy to słyszałam ), siedzieć cicho, być NIKIM , szaraczkiem co to przez życie przechodzi od do, akordowo, wstajesz rano, idziesz do pracy, tam odwalasz 300% normy, wracasz do domu, dzieci, chłop, zakupy, padasz na ryja i tak aż do emerytury o ile wcześniej Cię szlag nie trafi...przeczytałam kiedyś Marię Czubaszek, tak gnamy, tak lecimy z tym życiem po sprawy ważne, te najważniejsze, pokonujemy bariery naszego jestestwa po to by zmniejszyć kalorie naszym problemom, nie patrzymy na to co nas otacza, skupiamy się na tym tu i teraz, żyjemy każdym błędem, potknięciem, pisze że jeździła tramwajem, i zawsze miała pretensje że jeździ za wolno że ona musi szybciej, że tam czeka ją świat, bo musi, ten pośpiech zatrzyma nas w drodze do trumny, będzie za późno by ogarnąć się, by zmienić życie, nas samych w stosunku do innych, świata...Jesteśmy ludźmi ograniczonymi, bo praca ( raz zazwyczaj że nie taka jaka by nam przyniosła satysfakcję ), zasady, tabelki, statystyki, normy, akordy...ludzie, stawiający nas pod murem, oceniający nasze gusta, style, wytykający nasze zdanie, uważających się za bogów ( z małej litery bo nie zasługują ), wyrzeczenia, marzenia, szaleństwa bo nie mieszczą się dla innych w głowie ( zaścianek, dziura, pipidówek ), czytając Joannę Bator ; Purezento ; co z japońskiego znaczy tyle co prezent, pokazuje obraz nas samych, znerwicowanych, sfilcowanych, pesymistów, żyjących jak w maszynce od do, bez mózgów, że można inaczej niż reszta, wyścig szczurów od kołyski a potem jakoś poleci, bohaterka mieszkająca w Warszawie ucząca języka Polskiego, obcokrajowców, posiada chłopaka który interesuje się budową rowerów, ich niby młode życie przepełnia monotonia, ona po pracy filmy, on reperowanie rowerów ( nie uważasz że podobnie ukazuje się połowa związków ? rutyna ), poznaje Japonkę która po wypadku samochodowym gdzie ginie jej chłopak ( kim była Amanda? ), proponuje jej wyjazd do kraju kwitnącej wiśni, tam okazuje się że kraj zupełnie inny od naszej spuścizny, otwarty, kultura inna, Mistrz Mao uczy jak posklejać kubeczek w złoty splot co ma sugerować te wszystkie kawałki naszych doświadczeń, bólu, tego z czym mierzymy się każdego dnia, co sprawia że nie możemy spać, że to coś nas blokuje, tam poznaję otwartość ludzi, brak oceny, empatię, miłość. W tej chwili chciałabym wyjechać na bezludną wyspę noszącą nazwę Japonię i żeby ktoś sprawił mi PREZENT od losu aby tam byli Ci sami ludzi abym nie zapomniała co to jest człowieczeństwo, tolerancja, wyrozumiałość i akceptacja. Polecam bardzo mądrą powieść która dla każdego niesie inne przesłanie. Polecam także ćwiczenia z oddychania przeponą, polecam serdecznie i zalecam by żyć własną piersią a nie dla kogoś :) Renia.
 

Komentarze