Katarzynę Grocholę czytałam zawsze, lekkie pióro, wspaniała dygresja, myśli przewodnie jakie wsadzała pomiędzy wiersze. Śmieszna, banalna literatura dająca chwile refleksji, bo w prostocie często mieści się siła rażenia, tak w najnowszej powieści połączyła niebanalność tematu, czym jest macierzyństwo i jego utrata, dorastanie, codzienne zmagania z rzeczywistością, obyczajówka słowem jednym ale ta czasem rzucała ciętą ripostą, przeradzająca się w sarkazm i ironię przywoływała uśmiech na twarzy, śmiech który doprowadzał domowników do skrajnej ciekawości, co ukrywają słowa w książce. Zawsze porywała mnie dygresja narracji, wplecione wspomnienia, osobiste spojrzenie autorki na świat i tematy z nim związane, obiektywna, impulsywna, czasem zabawna lub nie sprawiedliwa, w tym przypadku MATKA POLKA KWOKA. A czym jest KWOKA?
; Wyluzuj kobieto! ;
„Dwaj najpotężniejsi wojownicy to cierpliwość i czas, zrobią wszystko” (Lew Tołstoj)
Wiki stoi na rozdrożu dróg, jest światkiem utraty kontroli nad rodziną, zwłaszcza synem. Tym malutkim, wątłym, bezradnym, wychuchanym, wycmokanym, który jeszcze potrzebuje matczynego cycka, skupienia, uwagi, wszelkiej rady i pomocy. Wygląda na to że Wiki czas się zatrzymał, kalendarz przestał drzeć kartki, a ona utknęła gdzieś w powijakach, zapominając że któregoś pięknego dnia odbierze telefon od syna i usłyszy krótką acz dosłowną wiadomość która powali ją z nóg: wprosił się na niedzielny obiad z dziewczyną której zechce się oświadczyć. Co za poroniony pomysł, co za tupet, bezczelność, oczywiście ze strony dziewczyny która chce zabrać matce syna. Same wady, sama krytyka, bo przecież on jest jeszcze nie gotowy na to by założyć rodzinę, o odpowiedzialności za siebie i resztę stada nie wspominając. Ale to nie syn ma problem, lecz Wiki która próbuje przekonać siebie o tym że posiada moc i wszelką prawdę o wychowywaniu dzieci i problemami z nimi związanymi. Ma wyluzować jak radzi mąż? W życiu! Spotkanie z teściową do której była nastawiona anty przybliża relacje, jakby po dwudziestu latach posiadając matkę partnera nagle ją poznawała na nowo, nagle zaczęła patrzeć na wszystko z innej perspektywy, wisienką na torcie jest telefon od przyjaciółki która sieje ziarno wątpliwości co do wierności męża. Co wydarzy się gdzieś pomiędzy, czy dojdzie do zaręczyn, ile wyleje się whisky z przyjaciółkami, ile łez się potoczy, ile śmiesznych fantastycznych sytuacji, polecam serdecznie.
W powieści Katarzyny Grocholi skupiamy się na jej postawie byciu matką, nadgorliwej, nieustępliwej, kwoczej, która zawsze chciała mieć wszystko pod kontrolą. Nie dopuszczała myśli że dzieci urodzone nie są dane na zawsze, na wyłączność, na własność, że przychodzi czas kiedy wyfruwają z gniazda, zakładają własne rodziny, podejmują własne decyzje, nie koniecznie te z którymi się sami zgadzamy, że popełniają błędy, że biorą konsekwencje za ich czyny. Podejście autorki wskazuje na obłęd i wszelkie lęki związane z nową sytuacją, brak jej radzenia sobie z emocjami, dygresje, myśli, czarnowidztwo, a wystarczy wyluzować, dojrzeć, z puścić z łańcucha i zacząć się śmiać. Puścić wodze fantazji i pozwolić aby życie pokierowało wszystko na odpowiednie tory. I pomyślmy ile jest z nas z Wiki, matek Polek, które podtykają, skaczą, które pragną tak bardzo żyć za dziecko, kiedy stajemy się wirtuozami wróżek, czarownic, zaklinamy przyszłość, wyznaczamy granice, mając za nic poszanowanie i godność naszych pociech, dorosłych dzieci. Pozwólmy żyć, dajmy przestrzeń, niech budują swoje gniazda, popełniają błędy, przecież życia za nich nie przeżyjemy. Stańmy się przyjaciółmi.
Lekka powieść na jeden wieczór, wciągająca, banalna opowieść, która wciąga swoją fabułą, rozsiewa tyle napięć, buduje emocje, niesztampowy styl autorki jest magiczny co przykuwa uwagę na wiele tematów. Ja osobiście polecam, delikatna z nutą elokwencji, kobiecy styl, oko, myślenie które sugeruje, kobieta zrobi jedno, powie drugie, a życie i tak zweryfikuje. I wyluzuj, baw się dobrze, do przegryzienia jak czekolada na raz.
Komentarze
Prześlij komentarz