Procenty czytelnicze wzrastają.

 


Ludzie tworzą miejsca, a miejsca tworzą ludzie.


Wynikło że 10% czytelników podbiło rangę zeszłego roku, hurra! chciałoby się krzyknąć, lecz bacznie będąc obserwatorem tego co się dzieje na rynku wydawniczym, posiadam iloraz sceptyzmu, uzasadnionego bardzo. Ale co mnie cieszy:
- zwiększona ilość literatury kryminalnej która wygrywa wyścig ogółowi, pomiędzy resztą gatunku, ludzie przekonali się że po książkę warto sięgać, nie tylko dlatego że jest przez bookstagramerów, bloogerów polecana, promowana, targi książki, biblioteki, księgarnie, vlogerów, innych, ale istnieje coś co ludzi nudzi, seriale, filmy, chcemy czegoś nowego, namawiani - czytamy, polecamy, coraz częściej sama staje się świadkiem przekonania że ludzie mnie pytają co ciekawego wziąć do ręki, spędzić czas na weekend, a ja podpowiadam, i cieszę się w duchu że jednak czytają, interesują się, szukają nowych ścieżek własnych zainteresowań, że nie uciekają do przyziemnych spraw, ale wnikają w fabułę która tworzy niesamowity świat fantazji. Otwiera nowe połacie wyobraźni, tworzy zwiększony zasłub słów, wywiera nacisk na tolerancje i empatię, wycisza, powoduje ustabilizowanie tętna, ciśnienia, powoduje że wywiera nacisk na emocje i buduje napięcie. Uzdrawia i niebezpiecznie uzależnia w pozytywny sposób.
- co mnie niepokoi w czytelnictwie? że skoro skoczyło 10% na poczet rankingu zeszłorocznego, to co ja widzę, cóż widzę co dzieje się z autorem? Jakie wykonuje wygibasy, zaczyna powieść, w połowie przerywa bo zaczną inną, ledwo wydaje jedną, już na widnokręgu widać zalążek kolejnej, wyścig szczurów, serie gonią kolejne, co mnie przeraża? że ginie szacunek dla czytelnika ( o którego trzeba się bić i walczyć? na prawdę ), kiedyś jakaś pani powiedziała że dzięki temu że nie ważne ile osób weżnie jej książkę do ręki ona jest szczęśliwa, zawsze uważała że jest pod kreską, dziś być pod kreską to być ; nikim ; nie zauważonym autorem którego po drodze zażarły rekiny, a ilu jest ambitnych, szczerych w swym wyrazie? a kto go dopuści do głosu jeśli nie jest rozreklamowany, a hieny dopuszczą do górnej półki? Powstała klita kilku jednostek które dzielnie walczą o utrzymanie siebie w przekonaniu o byciu naj i nas abyśmy szybko ich nie zapomnieli, nie dopuszczają do siebie nikogo ; obcego ; z obawy że owa postać stanie się lepsza i pisarsko i obywatelsko, więc trzymają dystans o czym pisał ostatnio pewien autor krwistych kryminałów. Bo weźmy za przykład, gdziekolwiek by człowiek się nie obrócił tam tylko cztery i te same osoby przewijają się czy to na targach książek, czy na spotkaniach autorskich, co śmieszne osoba która przeprowadza wywiad jest spowinowacona z tymi czterema autorami. Czego się obawiają, konkurencji? Pamiętam czasy gdzie człowiek nie wiedział że jeszcze trochę a będzie świadkiem przemiany technologicznej i uświadczy czegoś tak wspaniałego czym jest telefon komórkowy, internet a co za tym idzie pojawią się socjal media i wybuchnie wielkie bum na recenzentów, blogerów, vlogerów i innych którzy promują, rozgłaszają nowinki czytelniczo - księgarskie, taka promocja jest złota i co gorsza dla tych drugich wykonywaną robotą za free, darmo i jeśli usłyszą lub przeczytają słowo podziękowania to powinni się czuć jakby złapali Pana Boga za nogi, co za cud. Będąc w branży infuencerów i patrząc na popyt jaki skierowany jest dziś na książkę, wszystkie chwyty są dozwolone, już samo spotkanie z czytelnikami nie wystarczy, autor wznosi nie tylko swoje powieści nad wyżyny ale skłania się do autodestrukcji, kręci tik toki, robi z siebie małpę nie po to by zyskać czytelnika, chociaż też bo dzięki nie mu wzrasta podaż, każdy czytelnik to potencjalny klient a klient nasz Pan, im dłużej mówimy i pokazujemy książkę tym wzrasta zainteresowanie, troszkę dorzucimy kwiatków, bratków i stokrotek by zobaczyć jak reaguje społeczeństwo a raczej stado baranów. jeśli dowiemy się że pisarz pisze dla nas jako społeczeństwa i czerpie radość choćby z przeczytanej książki to obawiam się że za tymi słowami kryje się fałsz i jawna obłuda. Kiedyś o dobrej książce słyszało się za pośrednictwem drogi pantoflowej, ktoś komuś polecił, pani w bibliotece podetknęła, w kolejce po mięso dowiedzieliśmy się o istnieniu Chmielewskiej czy Maślanek, nie było promocji i takiego szału na kluby czytelnicze, wymiana odbywała się niemal za pośrednictwem niemej ciszy, wymiany zdań i cichych pochlebstw, dziś jeśli nawet zrobisz Bóg wie co dobrego z książką autora on odbiera to jako standard bo w końcu to mu się należy? Słów krytyki nie przyjmują, są uważane za przytyk, nie smak i niezrozumienie. Ostatnio jeden z tych sławnych i bardzo branych autorów książek z literatury pięknej obwieścił że jego książki nie otrzymają w pierwszej kolejności blogerzy i recenzenci, i ok, co mnie to obchodzi, jeśli uważa jest tak mocną postacią w świecie literatury niech się broni i promuje, zobaczymy na jak długo starczy mu sił i modlitw. Bo nie chodzi o to by pozyskać książkę za free, ale czy ktoś liczy się z czasem blogera, recenzenta? Bo większość z nas kupuje za swoje pieniądze, poświęca czas na powieść, skreśla słowa pochwał lub krytyki uzasadnionej, bo polecać też trzeba umieć. Nauczyłam się dawno że książki nie krytykuje, każdy ma prawo do wyrażenia własnej sugestii i opinii, jeśli o niej napiszę bardzo źle, kto po nią sięgnie, pamiętajmy że możemy nie tyle zaszkodzić co skrzywdzić, bo książka która powstała jest najlepszym dziełem dla autora który ją powołał do życia, nie musi nam się podobać, ale będzie podobać się innemu czytelnikowi który powie: ; Cudowna była ta powieść ;, to że coś nam się nie podoba, lub czegoś nie lubimy nie znaczy że każdy będzie podzielał nasze zdanie. Dla mnie bezpieczną przystanią jest promowanie na podstawie opisu, a resztę każę odnieść się do fabuły. Bądźmy w tym wszystkim realistami, przyjmujmy większość opinii na miękko, nie dajmy się zwariować, jedni bez drugich dziś by nie istnieli. 
Pozdrawiam serdecznie :)

Komentarze